"Szlaban na interes"

Andrev

Mirosław Wantuła z Rybnika od pięciu lat prowadzi hurtownię wód i napojów, która znajduje się między dwoma szlakami kolejowymi, więc na drodze dojazdowej stoją szlabany. To prawdopodobnie jedyne rogatki na Śląsku, gdzie dróżnik obsługuje jedną firmę. Dawniej nikt nie liczył tu kosztów, ale dziś PKP szukają oszczędności, więc chcą, żeby przedsiębiorca płacił za otwieranie szlabanów.

Niegdyś w obiektach funkcjonowało Przedsiębiorstwo Handlu Spożywczego. Po jego upadku zabudowania nabył przedsiębiorca, który wcześniej rozkręcił działalność w Pawłowicach. Dziś na liście płac ma ok. 40 osób.
– O ten przejazd zawsze były przepychanki. Gdy urzędował tu jeszcze syndyk, szlabany były otwarte tylko przez osiem godzin dziennie. By rozwiązać problem, w 2005 roku zleciłem wykonanie ekspertyz specjalistom od ochrony przeciwpożarowej. Wynikało z nich, że do magazynów i hurtowni o powierzchni 1000 m kw. musi być dojazd przez całą dobę. Ja mam tego prawie 4 tys. m kw. – opowiada przedsiębiorca.
W połowie listopada 2005 roku komendant PSP w Rybniku nakazał Zakładowi Infrastruktury Kolejowej w Gliwicach umożliwienie jednostkom ochrony przeciwpożarowej dojazdu do hurtowni o każdej porze. W sentencji decyzji napisał, że chodzi o zapewnienie stałej obsługi przejazdu. W końcu listopada Mirosław Wantuła otrzymał od szefa Zakładu Linii Kolejowych w Gliwicach pismo z informacją, że podjęto działania zmierzające do przeniesienia obsługi do pobliskiej nastawni, ta obsługa będzie odbywała się na żądanie i odpłatnie, a on wkrótce otrzyma stosowną umowę. Treść umowy dotarła do niego na początku grudnia. Napisano w niej, że obsługa szlabanu będzie kosztowała miesięcznie 1914 zł plus VAT, a kwotę tę ustalono w oparciu o „kalkulacje własne”. Hurtownik miał podpisać umowę i odesłać. Dyrektor ZLK poinformował go, że w przeciwnym razie od 1 stycznia rogatki będą zamknięte, a otwierane będą tylko na żądanie służb porządkowych. –
Mam wrażenie, że PKP chciały wyłudzić ode mnie pieniądze – denerwuje się hurtownik.
18 grudnia, po konsultacji z prawnikiem, wysłał do PKP odpowiedź, w której uznał żądanie zawarcia tej umowy za pozbawione podstaw prawnych, zaś informację o ewentualnym opuszczeniu szlabanów za groźbę bezprawną. Dotąd nie doczekał się reakcji. Robert Trojnar, zastępca dyrektora ZLK, poinformował nas, że pismo jest analizowane, a na razie przejazd będzie obsługiwany na okrągło.
– Musimy się spotkać, porozmawiać i znaleźć rozwiązanie – zakończył Trojnar.
Po co więc szefowie ZLK każą podpisywać umowę, ustalają opłatę i straszą zablokowaniem dojazdu do firmy, a potem stwierdzają, że trzeba wszystko przedyskutować? Droga dojazdowa do hurtowni nie widnieje w magistrackim rejestrze dróg publicznych.

Źródło: Tygodnik Regionalny Nowiny.